Loader Image

Esbat czarownic

Ten artykuł przedstawia rzeczywiste spotkanie czarownic. Ponieważ nie wolno opisać pełnego rytuału, poniższy tekst jest połączeniem fikcji i faktów, jednak zasadniczo używane tu formy są adekwatne dla czarownic z Warwickshire. Nie ma też przesady w opisie zjawisk: autor starał się dokładnie zrelacjonować, jak faktycznie odczuwa się działanie tego typu rytuału. Nie jest to obrzęd z tych zazwyczaj przedstawianych publicznie, gdyż czarownictwo opiera się na schematach praktykowanych przez niektóre rodziny przez wiele wieków.

JEST ZIMNO, wilgotna trawa paruje mgłą ku księżycowi, gdy przechodzimy przez pola do jaskiń. Po drugiej stronie wzgórz, gdzieś po zachodniej stronie, lis ujada, wyrażając bunt przeciwko nam, intruzom nocnego świata. W cichym świecie Hekate miliard owadów tka swoje małe sieci przeznaczenia. Czujemy się jak najeźdźcy z innej, wspanialszej cywilizacji, stąpając ostrożnie, krocząc w ciszy, mijając nieruchome rzędy żywopłotu. Kocioł w plecaku Petera dzwoni słabo, gdy jeden z noży uderza w niego. Peter zatrzymuje się i nieznacznie przesuwa ciężar, a następnie wskazuje w górę w kierunku zbliżającego się wzgórza. Wiatr szeleści kilkoma liśćmi na drzewach, gdy zaczynamy wspinać się do jaskiń. Jest nas siedmioro, sześciu mężczyzn, jedna kobieta. Stopy ślizgają się na trawie, która wydaje się oślizgła z nocną rosą i niewymawialnymi owadami, tonącymi w przemoczonej ziemi pod naszym własnym ciężarem. Na dole w dolinie przedstawiciele dwudziestego wieku przemykają ciemnymi drogami, reflektory przecinają noc na krótką chwilę, po czym znikają ze swym hurgotem mechanicznego życia. Stojąc ponuro w świetle księżyca widzimy upadłe skały, które ukrywają jaskinie. Nasz przewodnik zatrzymuje się, a następnie odwraca i podchodzi do nas. „Bądźcie ostrożni, zbocze bardzo stromo opada”. Jego twarz jest nierozpoznawalna w świetle księżyca. Joan wyciąga dłoń, bierze moją rękę i przesuwamy się ostrożnie do przodu poprzez mrok. Porywy wiatru popychają nas, wrażenie przestrzeni po naszej lewej stronie staje się bardziej wyraźne; potem jesteśmy już poza wiatrem i w cieniu skał. Arthur, przewodnik, nagle wydaje się znikać z pola widzenia w świetle białego światła pochodni. Potem jego głos dochodzi spod ziemi stłumiony i słaby. „W porządku, schodźcie na dół”. Jeden po drugim moi towarzysze przesuwają się przez wejście do jaskini, ślizgając się na mokrej kredzie. Joan z wdziękiem przysiada na piętach i podąża za nimi, wciąż trzymając mnie za rękę, aby złapać równowagę. Osuwam się za nią do jaskini. Wyprostowujemy się i wstajemy, zapalamy pochodnie po raz pierwszy po godzinnym spacerze, światło odbija się od mokrych ścian jaskiń odbijając się w basenach z wodą wapienną na podłodze. Wiatr i podziemia sprawiają, że cisza nagle staje się uciążliwa, potem wszyscy zaczynają mówić jednocześnie, rozładowując napięcie i uczucie strachu przed ujawnieniem. 

Zrzucam plecak z ramion i zauważam z pewnym obrzydzeniem, że pokrył się mokrą kredą. Otwieram go i szukam kompasu, patrząc na niego uważnie, aż znajdę prawdziwą północ. Reszta uczestników zaczyna wyciągać sprzęt ze swoich plecaków, rzucając mi drewno na opał, gdy je znajdą. Zaczynam konstruować ognisko, mocząc je parafiną, kupioną specjalnie w tym celu. Jaskinie nagle stają się żywe i przyjazne. Gdy żółte płomienie wzbijają się ku sklepieniu, milion kropli wody odbija światło jak milion pojedynczych diamentów.

Zbierając więcej drewna na opał, cofam się, a płomienie zbiegają się ku sobie, aby pochłonąć świeży chrust. Dym zwija się wokół sklepienia, a chłopcy gaszą pochodnie. Stoimy wokół ognia ogrzewając się i zaczynamy się rozbierać. „Wykop krąg”, mówi Joan do Blackiego. Jest w trakcie ściągania spodni i stoi jak bocian na jednej nodze, gdy rozważa to, co właśnie powiedziała. „Dobrze, jak tylko się przebiorę”. Śpieszy się, aby się rozciągnąć i zbliża się do ognia, gdy zakłada szatę czarownicy, owijając się płaszczem. Wchodzi na środek jaskini i zaczyna wycinać krąg nożem. Wszyscy w milczeniu wykonują wyznaczone zadania. Joan i ja wyciągamy narzędzia z plecaka, układamy je razem i starannie wycieramy, kładąc je na półce, która służy jako stolik. John i Peter składają banner, kierując mistyczne symbole do wewnątrz czterech ćwiartek kręgu, rzucając kredą, gdy wbijają je w mokrą ziemię. Blackie prostuje się, a jego twarz ciemnieje od wysiłku podczas kopania. „Co powiemy, jeśli zostaniemy przyłapani?” – pyta ogólnie.

„Źe jesteśmy cholernymi archeologami oczywiście”, odpowiada John. Blackie śmieje się, schyla się i kontynuuje kopanie. Przez cały czas pracujemy, tworząc Caer Ochlen w jaskini – aż w końcu wszystko jest gotowe. Graal i kielich odbijają w srebrze czerwony płomień ognia. Buduję trójnóg i zawieszam kocioł. Kołysze się delikatnie w gorącu. Joan przynosi wino w termosie i wlewa je do kotła. Pachnąca para unosi się, gdy zimne wino napotyka gorącą mosiężną podstawę garnka. – „Pachnie dobrze, mamo, co na obiad?” – pyta Peter, śmiejąc się z własnego żartu. Joan śmieje się, przywiązując sznur do talii i układa go, ostrożnie umieszczając siedem węzłów. Wszyscy jesteśmy ubrani teraz w nasze czarne stroje, poprawiając jeszcze nasze płaszcze, gdy stoimy w pokorze i ubóstwie; początku wszelkiej magicznej mocy. Jeszcze trochę pracy, a potem podnoszę czaszkę i przepycham przez nią miecz, ostrożnie wiążąc czaszkę z rzeźbioną rękojeścią. Trzymając go wysoko, podchodzę do środka kręgu i wciskam ostrze głęboko w ziemię. Czas zacząć. Joan rzuca ziarna kadzidła w ogień, a następnie błogosławi siebie, najpierw lewe ucho, potem lewe oko, w górę do czoła, a następnie do prawego oka i ucha. Odwraca się, obnażona płomieniami, dotyka ust, potem prawej piersi, a na koniec lewej kostki. Gromadzimy się wokół niej w półksiężyc, podążając za błogosławieństwem, a każdej czynności towarzyszy modlitwa pochwalna do Boga. Stare słowa sięgają w cienie jaskiń i odbijają się echem w basso profundo sześciu męskich głosów, z głosem Joan między nimi. Ogień skacze w górę, a Joan wyciąga rękę po trzymanego przeze mnie graala. Trzymając go wysoko, przedstawia go niebu i księżycowi, zioła i jabłka unoszą się łagodnie na wodzie, ciemność jaskini wydaje się je otaczać. Zaczynam słowa wielkiego zaśpiewu, a cisza nocy nagle zaczyna budzić się do życia. Joan opuszcza graala i oddycha, a następnie wylewa zawartość do kotła. Wstajemy i idziemy w jego stronę, wciąż w półksiężycu, z kapturami odrzuconymi do tyłu i podążamy za nią, gdy zaczyna pląsać taniec labiryntu przed gotującym się garnkiem. Następnie pląs zmienia się i tańczymy wokół ognia. Zatrzymujemy się, a ona zanurza się w garnku z chochlą i przekazuje ją od jednego do drugiego, gdy jemy owoce życia. Wirując wściekle chochlą, Joan sama robi jeszcze trzy okrążenia, a następnie wrzuca ją z powrotem do garnka. Wyciągamy nasze noże i wbijamy je w ziemię, następnie jeszcze raz intensywnie tańczymy wokół ogniska. Ja, przewodząc, tańczę dopóki wszyscy nie otoczymy kręgu. Przywołujący, który jest ostatni, ściąga kocioł z ognia i wlewa jego zawartość w rów, otaczający krąg. Para unosi się wokół nas, a czerwona ciecz płynie i tworzy pełny obwód, zmywając popiół, wirujący wokół gałązek wierzby i jarzębiny. Przekraczam rów i staję przed mieczem i czaszką. Podnosząc lewą rękę, wykonuję palcami znaki, a potem szybko wykonuję tradycyjne gesty, które znaczą tak wiele dla czarownicy. Ręce uderzają w moje nogi, a ciało naśladuje stare legendy. Reszta idzie w moje ślady. Joan rzuca ciasto na ziemię tuż przy wejściu do kręgu i wreszcie wszyscy przechodzimy przez barierę, która dzieli szybkich od umarłych.1

„UEIOA”, pięć palców wysoko w górze, “UEIOA”, uderzenie w lewe udo, następnie do przodu z dzikimi końmi i przez srebrny pierścień. Zaczynamy krążyć wokół kręgu, trzymając pierścień w powietrzu, a następnie obniżając go na czaszce. Odwracając się, kładziemy nasze kostury na ziemi, tworząc wzór rytuału i zaczynamy kroczyć jak po kołowrotku. Krążymy w absolutnej ciszy, a palce podążają za wzorem, tworzącym siedem węzłów na sznurze. Z siłą woli, z mocą myśli, z pełną koncentracją na pracy – kaptury naszych płaszczy naciągnięte na oczy. Z mocą myśli, z pragnieniem, wizualizując obraz cnoty przesuwającej się z jednej części naszego ciała do kolejnej, wrażenia zmieniających się kolorów na wewnętrznym oku umysłu. W krótkich przebłyskach, jakie widzimy, gdy nasza koncentracja staje się na chwilę mniej intensywna, jaskinia wydaje się wirować wokół nas, a następnie z powrotem do ciemności naszych kapturów i naszych wzmożonych intencji. Dym gęstnieje, gdy ogień obniża się… i wydaje się, że wszyscy mamy trudności z oddychaniem, prawie dusząc się w podniosłej atmosferze. To jak oddychanie czystym lodem, zimnym I czystym. Cnota została przemieniona. Natychmiast po tym odczuciu zimny wiatr wydaje się bić po kostkach, odrywając fizyczną moc ciała. Strach nagle spada jak wilgotny koc i wszyscy odczuwamy nagle, że jesteśmy obserwowani; jest to zgromadzenie siły, którą wzywamy. Wrażenie strachu pogłębia się, dopóki nie potrzebujemy każdej części naszej woli, aby powstrzymać się od ucieczki. Stukanie i pukanie zdaje się pochodzić zewsząd w jaskini. Zaczynam wracać do pełnej świadomości na krótką sekundę, po czym przenoszę się z powrotem do mrocznej ścieżki woli. Nie chodzę już po podłodze jaskini, ale stąpam w powietrzu. Moje ciało jest w wielu różnych miejscach naraz, wypełnia mnie niewiarygodne poczucie dezorientacji i nie jestem już świadomy mojego ciała. Ciemność wtapia się w moją świadomość, a ja płynę w pustce wokół kręgu, moje ciało błądzi bez końca. Staję się świadomy wszystkich innych w grupie, jakby byli we mnie. Czuję ich wszystkich. Silne uczucie czyjejś obecności w miejscu, gdzie znajduje się czaszka, uderza w mój umysł. Natychmiast zaczynamy wysyłać naszą wolę ku tej obecności, sondując, pytając. Wrażenie obecności nieznajomego intensywnie wzrasta. Wiemy, kim on jest. Moje serce wypełnia się strachem i radością. Intensyfikujemy naszą wolę, aż staje się jak most żelazny, a nasza całkowita koncentracja spoczywa na nim. Faktycznie możemy zobaczyć zielone światła migające wokół czaszki. “Panie, Panie” – czuję, jak grupa go wzywa. Delikatne niebieskie skręty i spirale w środku. Pracujemy coraz ciężej, nasze umysły odczuwają ból z powodu intensywnego wysiłku. Światło łączy się w kształt człowieka, zamaskowanego jak my. Fala po fali tętniącej mocy pulsuje. Poczucie radości usuwa nasze zmęczenie, postać emanuje siłą i mądrością. Pozdrawiamy go.

Wracamy do siebie ponownie w wilgotnej jaskini, ogień prawie dogasa. Drętwieją nam kończyny. Czujemy się bardzo zmęczeni. Przestajemy krążyć, a powietrze jaskini tężeje w naszych ustach. Joan odmawia modlitwę dziękczynną i zamykamy krąg, odsyłając wszystko tam, gdzie było. Jest już po wszystkim. Siedzimy bezsilnie przez krótki czas, czerpiąc ciepło z umierającego ognia, ponieważ jesteśmy zarówno zziębnięci, jak i zmęczeni, a nasze umysły oszołomione. Blackie dokłada drew do ognia, pielęgnując go, rozdmuchując, dopóki świeże drewno nie zajmie się na dobre i nie odda z siebie kojącego ciepła na wszystko wokół. Szukamy jedzenia i picia w plecakach i rozpoczynamy ucztę. Odświeża nas to stopniowo, a potem dodaje energii. Rozmowa narasta wraz z dymem. Pojawia się dużo śmiechu i luksusowo rozciągamy kończyny przed rozżarzonymi węglami. Sześciu mężczyzn, jedna kobieta, wszyscy oddani sobie nawzajem, a przede wszystkim bogom. Rozmowa przybiera na sile, omawiane są różne sprawy. Jak zrobić to… jak zrobić tamto… kobiety, jak je zdobyć, ale dziś nie interesują się czarownictwem… Grupa nie osiągnęła stosownej równowagi, za mało kobiet, brakuje balansu. Rozmawiamy i jemy, a na koniec sprzątamy i wyruszamy z powrotem do domu. Zmęczeni, ale odświeżeni, brudni od jaskiń, ale czyści w sercu. Idziemy przez pola, drżąc w porannym powietrzu, z powrotem do samochodów. Policjant wychodzi z cienia. Przepraszam… parkowanie… niebezpieczne miejsce… co macie w plecakach? Opróżniamy je i wyjaśniamy. Po wyrazie obrzydzenia i przerażenia na jego twarzy widać, co myśli. Pytania i jeszcze więcej pytań, nieporozumień, zawsze nieporozumień. Bogowie, co biedne czarownice muszą wycierpieć. 

1 Nieprzetłumaczalny idiom, dosłownie “oddzielić żywych od umarłych”. Por. https://en.wikipedia.org/wiki/The_quick_and_the_dead_(idiom) 

Artykuł z NEW DIMENSIONS (VOL. 2, NO. 10) Listopad 1964 

Tłumaczenie: Velkan

Redakcja: Morven