W pierwszych latach swojego publicznego istnienia tradycyjne czarownictwo wydawała się być religią niezbyt przyjazną dla osób o nie heteronormatywnych. Dr Gerald B. Gardner otwarcie przyznawał w swoich książkach, że dla gejów i lesbijek nie może być miejsca w misteryjnym kulcie płodności. Podobną opinię propagowała w swoich książkach chociażby arcykapłanka Gardnera, Louis Bourne. Takie stanowisko nie było jedynie umotywowane powszechnie panującymi w tych czasach opiniami o homoseksualizmie jako chorobie psychicznej, miało ono też swoje ezoteryczne uzasadnienie. Wielu współczesnych Gardnerowi okultystów, żeby wymienić chociażby Dion Fortune, uważało, że osoby homoseksualne to dusze szczególnie obciążone karmicznie. Uważano, że homoseksualiści bywali często wampirami energetycznymi, a po śmierci, jako duchy, nawiedzali miejsca, które zamieszkiwali za życia, by dręczyć ich obecnych mieszkańców. Podobne historie pokutowały pośród czarownic dość długo. Janet i Stewart Farrarowie w swojej słynnej „A Witches’ Bible. The Complete Witches’ Handbook” prezentowali podobne przypadki. Mnie osobiście zresztą zdarzyło się całkiem współcześnie spotykać czarownice, które uważały, że nie ma w tej religii miejsca dla homoseksualistów. Na szczęście jednak podobne przypadki wydają się ostatnimi czasy należeć do odosobnionych. Duża w tym zasługa Arcykapłanki dr Geralda B. Gardnera, Patricii Crowther oraz Alexa Sandersa. Crowther uważała, że osoby o innej niż heteroseksualna orientacji jak najbardziej mogą pełnić rolę kapłanek i kapłanów Wielkiej Bogini, a wszelkie pogłoski o ich jakoby demonicznej naturze są efektem przesądów, nie faktów. Swoje stanowisko w tej sprawie Crowther zaprezentowała w interesującej powieści „Witches Were for Hanging”. Alex Sanders natomiast sam był biseksualistą gustującym zdecydowanie bardziej w przedstawicielach własnej płci niż we płci przeciwnej. Z własnego doświadczenia wiedział więc doskonale, że nie jest to żadną przeszkodą w praktykowaniu czarownictwa i w odnoszeniu w tej praktyce znacznych sukcesów.
Przeciwnicy uczestniczenia osób o homoseksualnej orientacji w rytuałach czarownic mówią, że magia w tradycji gardneriańskiej oraz aleksandriańskiej jest efektem współpracy magicznej kapłana i kapłanki, w której to ważne jest napięcie emocjonalne między nimi, mające często podtekst seksualny. Uważają w związku z tym, że taka szczególna więź, która powinna łączyć kapłanów i kapłanki nie może się wytworzyć pomiędzy mężczyzną, a kobietą, kiedy jedno z nich, bądź obydwoje są osobami homoseksualnymi. Praktyka pokazuje, że nie jest to właściwe podejście. Głębokie emocjonalne relacje, tak pożądane podczas uprawiania magii czarownic mogą mieć inne podłoże niż seksualne. Takie uczucia jak wzajemna fascynacja, czy zachwyt mogą się przecież rodzić między ludźmi niezależnie od ich preferencji seksualnych. Wiele czarownic uważa zresztą, że każdy człowiek ma w sobie zarówno pierwiastek żeński jak i męski, dzięki czemu podczas pracy w kręgu można odwoływać się do różnych aspektów naszej złożonej duszy – mężczyzna może odwoływać się do męskiego aspektu osobowości swojej kapłanki, a ona od jego żeńskiej strony. Podobne podejście sprawia, że adepci są w stanie poznawać różne aspekty swojej własnej natury i dzięki temu bardziej efektywnie integrować swoją osobowość, co jest jednym z celów praktyk tradycyjnego czarownictwa.
Oczywiście zapewne istnieją i tacy homoseksualiści, którzy nie są w stanie na żadnym poziomie nawiązać relacji z osobami płci przeciwnej. Osobiście jednak nie sądzę, żeby tego typu osoby chciały kiedykolwiek należeć do kultu , którym celebrowane są misteria Bogini i Boga.