Loader Image

Charles Clark – Gardneriański arcykapłan i dziecko Wica.

Oto historia życia gardneriańskiego arcykapłana i jednego ze Starszyzny, który został moim mentorem. Wielu z was zapewne nigdy o nim nie słyszało, a on sam gdy żył, wolał trzymać się w cieniu. Niestety nie ma go już wśród nas, ale czuję, że jego udział we wczesnym garderiańskim ruchu jest warty opowiedzenia. Był on aktywnie zaangażowany w Rzemiosło przez około 20 lat, począwszy od połowy lat pięćdziesiątych. Poznanie go dało mi unikatowy wgląd w to, jak wyglądały początki tego, co stało się teraz popularną duchową ścieżką.

Radosne spotkanie

W sierpniu 1993 roku wraz z moim ówczesnym magicznym partnerem Davem[1] pojechałam do Dreghorn na zachodnim wybrzeżu Szkocji by odwiedzić Ione, naszą pogańską znajomą. Ta wycieczka miała okazać się punktem zwrotnym na naszej duchowej ścieżce! Iona od niedawna mieszkała z Johnem, artystą inicjowanym przez Doreen Valiente w Brighton, w latach siedemdziesiątych, podczas jednej z wizyt w tamtejszym kowenie. John następnie przeniósł się do Szkocji w 1979 roku, by objąć posadę „rezydującego artysty” w małym mieście Irvine.

Dave i ja mieliśmy wtedy po dwadzieścia parę lat i zaczęliśmy tworzyć małą eklektyczną grupę pogańską w Peterborough. Obydwoje byliśmy gorliwymi miłośnikami magicznej i okultystycznej literatury. Sama zaczynałam czytając prace Dolores Ashcroft-Nowicki, Dion Fortune i Doreen Valiente. Dave szczególnie upodobał sobie książki Patricii Crowther i oczywiście obydwoje czytaliśmy obowiązkowego Aleistera Crowleya! Obydwoje czuliśmy pociąg w stronę Wicca z jej naturalnym podejściem do magii, jednak nie byliśmy w stanie zlokalizować żadnego aktywnego kowenu w naszej okolicy. Jak możecie sobie wyobrazić, byliśmy bardzo podekscytowani perspektywą spotkania z kimś, kto został inicjowany w wiccańską tradycję i, co więcej, pracował z taką znaną postacią, jak Doreen Valiente.

Owego wieczoru po naszym przyjeździe John opowiadał nam o swoich doświadczeniach z Doreen, o tym, jaką miała wspaniałą kolekcję mioteł i jak opowiadała wszystkim, że na nich latała! Następnie opowiedział nam historię o starszym mężczyźnie, którego pewnego dnia spotkał w autobusie. Z jakiegoś powodu John zaczął rozmawiać z nim na tematy ezoteryczne. Mężczyzna ten wspomniał o swoim starym przyjacielu Geraldzie Gardnerze. John oczywiście rozpoznał natychmiast to imię i poczuł lekkie wątpliwości. Dave i ja również byliśmy sceptyczni po wysłuchaniu tej historii. Jednak gdy John wspomniał, że wie, gdzie ów mężczyzna mieszka, obydwoje wiedzieliśmy, że musimy go poznać.

Mężczyzną z autobusu był Charles Clarke, który mieszkał (całkiem dosłownie!) za rogiem. W tym momencie Dave i ja czuliśmy się oszołomieni tą synchronicznością i z wielkim oczekiwaniem wyruszyliśmy następnego ranka, by złożyć mu wizytę.

Charles mieszkał w małym komunalnym domu parterowym prawie u podnóża Smoczego Wzgórza (Dragon Hill), od którego wywodzi się nazwa Dreghorn. Pamiętam, że gdy weszliśmy do środka, zauważyłam różne książki i starocie piętrzące się wszędzie! Charles był łysiejącym mężczyzną z krótkimi białymi włosami, okularami oraz radosnym błyskiem w oczach. Gdy usiedliśmy i przedstawiliśmy się, poprosiliśmy go, by opowiedział nam więcej o Geraldzie Gardnerze i swojej relacji z nim. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że natrafiliśmy na kogoś, kto rzeczywiście znał Geralda i był arcykapłanem Wica[2] we własnej osobie! Szybko się to jednak zmieniło, gdy Charles zaczął powściągliwie pokazywać nam listy od zarówno Geralda Gardnera, jak i Doreen Valiente i przeszedł do opowiadania swojej historii.

Charles Clark i Gerald Gardner

Charles urodził się 16 kwietnia 1930 roku. Jego rodzicami byli Margaret McEvans oraz stoczniowiec Charles Clark Senior. Charles, kiedy miał dwadzieścia kilka lat, pracował jako liniowiec na poczcie w Saltcoats na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Zaledwie kilka mil dalej wzdłuż wybrzeża, w Ardrossan, znajduje się terminal promowy, z którego latem wypływały promy na Wyspę Man. Umożliwiło to Charlesowi spotkanie z Geraldem Gardnerem, który wraz z żoną Donną mieszkał na wyspie od 1952 roku.

Wierzę[3], że Charles poznał Geralda we wczesnych lub w połowie lat pięćdziesiątych w klubie FATE. Była to grupa, która spotykała się i dyskutowała o periodyku FATE[4], wydawanym na Wyspie Man. Magazyn reklamował się jako „Czasopismo Fantastycznej Rzeczywistości” i pokrywał takie tematy, jak parapsychologia, czarostwo i ufologia. Charles powiedział nam, że został później inicjowany przez Geralda i Donnę[5] w ich domu przy Malew Street w Castletown, który opisał jako „malutki narożny domek z dołączoną do niego dużą, czerwoną stodołą”. Kontynuował, opowiadając o tamtejszej gospodyni, znanej z tego, że zniechęcała odwiedzających, a szczególnie nie lubiła „czarowniczych przyjaciół” Gardnera.

Charles i Wica

W późnych latach pięćdziesiątych Charles założył swój własny kowen w Ardrossan. Spotkania, czasami z udziałem samego Gardnera, odbywały się w jego domu przy Davaar Road[6]. W tym czasie Gardner był już po siedemdziesiątce, a Charles mówił o nim, że miał „szalone białe włosy” potargane wiatrem. Podczas jednej z wizyt u Charlesa Gerald dowiedział się, że w okolicy występuje aktorka Diana Dors. Będąc wielkim fanem pospieszył, by ją zobaczyć!

Na początku lat 60-tych Charles odegrał znaczącą rolę w utworzeniu kilku innych gardneriańskich kowenów w Szkocji, włączając w to kowen z Glasgow (który prowadziła Edith, jedna z jego byłych arcykapłanek), Fife, Edynburga i Perth. Ten ostatni prowadzili Campbell i Monique Wilson (znani w Rzemiośle jako Loic i Olwen), których Charles inicjował i wprowadził w Rzemiosło[7]. Wilsonowie odegrali znaczącą historię w gardneriańskiej historii, gdyż pociągnęli to dalej i inicjowali innych. Ich najbardziej znanym inicjowanym jest prawdopodobnie Raymond Buckland, który jest uznanym międzynarodowo autorem książek o magii i czarownictwie.

Charles został także „sekretarzem” Gardnera, który przesyłał mu do odpowiedzi zapytania od ludzi. Charles tak o tym pisał: „Pewnego razu dostałem ponad 100 listów w jednym tygodniu, jednak bardzo niewiele od prawdziwych wican”. Od czasu do czasu Doreen Valiente także pisała do Charlesa, by podyskutować z nim o problemach stojących przed Rzemiosłem. Na przykład we wrześniu 1964 roku (kilka miesięcy po śmierci Geralda) Doreen napisała do Charlesa o publikacji Witch autorstwa Rexa Nemorensisa (pseudonim pisarski scenicznego magika), czarownicy oraz rzekomego psychologa Charlesa Cardella. W liście tym opisuje jego pamflet jako „zniesławiający atak na Rzemiosło i wszystkich w niego zaangażowanych”, pisząc dalej „Jestem pewna, że ucieszysz się słysząc, że pomysł, który przedstawiłeś, przynosi owoce. Nie oznacza to, że wszyscy musimy myśleć podobnie, jednak jest to w sumie stary tradycyjny sposób, w jaki rządziło się Rzemiosło. Istniała ogólna jedność celu, ale każdy kowen miał swoich własnych oficerów i swój własny sposób pracy – tak jak stare kongregacyjne kościoły, jak mawiał stary Gerald”. W owym czasie zarówno Doreen, jak i Charles mieli ponad dekadę praktyki inicjacyjnej i świetnie zdawali sobie sprawę, jak szkodliwa może być dla Rzemiosła „polityka”, która nastąpiła po śmierci Geralda. Doreen była już wcześniej zaangażowana w rozłam o kwestię nadmiernej publicystyki, który podzielił kowen Bricket Wood latem 1957 roku. A kilka lat później Charles był zaangażowany w sprzeczkę pomiędzy szkockimi kowenami.

Kolejnym wartym wspomnienia korespondentem Charlesa był Anton Miles, inicjowany do kowenu Bricked Wood w St. Albans w 1959 roku, podczas wizyty w Wielkiej Brytanii[8]. Anton powrócił następnie do Sydney w Australii, gdzie razem ze swoją arcykapłanką Diane zaczął korespondować z Charlesem, który przesyłał im materiały do Księgi Cieni oraz udzielał lekcji z liturgii Rzemiosła. Kowen Antona Milesa, oddający cześć Panu i Dianie, znalazł się w australijskich wiadomościach w 1961 roku. Napisano o nich w prasie wraz ze zdjęciami[9], jednak wydaje się, że potem został on rozwiązany.

Carl Weschcke z wydawnictwa Llewellyn był kolejnym korespondentem Charlesa. W 1961 roku Carl miał pewne pytania dotyczące czarostwa, więc skontaktował się z Gardnerem. Po wymianie kilku listów Gerald skierował go do Charlesa, z którym ten kontynuował dyskusję. Pomimo tego, że nigdy nie dane było im się spotkać, Charles i Carl korespondowali ze sobą przez ponad 20 lat. W 1969[10] roku Charles wysłał Carlowi do Ameryki pewne pisane na maszynie dokumenty, które dostał od Gardnera. Kilka lat później, według słów Charlesa, on i Gardner dyskutowali nad korzyściami z opublikowania materiałów Rzemiosła i doszli do wniosku, że pomogłoby to ludziom lepiej zrozumieć czarostwo. Charles udzielił Carlowi pozwolenia na napisanie o tych dokumentach[11]. Ich fragmenty były następnie opublikowane w periodyku LLewellyna Gnostica, po czym zostały w dużej mierze zapomniane, dopóki nie zostały ponownie odkryte przez Issaca Bonewitsa[12]. Issac następnie wysłał je Aidanowi Kelly’emu, który dokonał ich analizy w swojej książce Crafting the Art of Magic.

Na początku lat siedemdziesiątych Charles w przeważającym stopniu zatrzymał swoje zaangażowanie w ruch garneriański i tych, którzy w nim uczestniczą. Powiedział mi, że wiele się zmieniło i pewne osoby miały obsesję na punkcie pieniędzy i sławy. Miał uczucie, że stara lojalność w Rzemiośle w stosunku do siebie nawzajem zanika. Martwił się, że Wica traciła z oczu swoje początkowe cele oraz „jedność celu” i w konsekwencji rozpada się. Pamiętam dwie rzeczy, które w szczególności mnie uderzyły, gdy go spotkałam po raz pierwszy w 1993 roku. Pierwsza to to, że mimo iż przez długi czas był członkiem szkockiego kościoła episkopalnego (którego korzenie sięgają celtyckich form chrześcijaństwa), to miłość, którą posiadał dla ducha Rzemiosła, nigdy go nie opuściła. Co więcej, tak długo był poza środowiskiem, że nie miał zielonego pojęcia, jak bardzo czarostwo stało się popularne!

Radosne pożegnanie.

Charles odszedł do Krainy Lata 17 sierpnia 2002 roku. Prawie 9 lat po tym, jak go poznałam. Mieszkałam wtedy w Anglii i nie miałam o tym pojęcia. Niestety jego dobytek, który zawierał przedmioty przekazane mu przez Gardnera, został wyrzucony przez usługi środowiskowe. Przez lata, szczególnie po tym, jak odkryliśmy, że zmarł, dowiedzenie się więcej na temat jego życia i udziale w garderianskim czarownictwie stało się jednym z naszych (moim i mojego arcykapłana Dave) głównych życiowych dążeń. Mieliśmy fragmenty układanki, które zamierzaliśmy złożyć w całość. W ciągu ostatniego roku nowe szczegóły wypłynęły na światło dzienne i bez wątpienia wiele jeszcze przed nami.

Moja relacja z Charlesem przez lata wpłynęła głęboko na moja własną filozofię i stosunek do braci i sióstr w Rzemiośle. Na poziomie duchowym dał mi pewność i przewodnictwo, a także odcisnął na mnie silne poczucie „rodziny” poprzez prawdziwą miłość i przywiązanie, które okazywał wielu gardneriańskim braciom i siostrom.

Rozmowy z nim uświadomiły mi, jak bardzo alternatywna Wica musiała się wydawać w owych czasach. Brytyjskie społeczeństwo było ciągle dość konserwatywne, a socjalna i moralna rewolucja późnych lat sześćdziesiątych jeszcze się nie wydarzyła. Myślę, że obecnie wielu z nas trudno jest naprawdę docenić to, jak nowatorskie to było. W liście do mnie Charles pisze tak : „GB [Gerald Brosseau Gardner] i reszta byli mistrzami wprowadzania w błąd niepożądanych intruzów. Wszyscy wkraczaliśmy na zupełnie nowy teren bardzo moralnej przestrzeni myślowej oraz drastycznie niezrozumiałego sposobu życia… Musiałabyś zrozumieć, jak wyglądało moralne życie”. Gdy cofniemy się do późnych lat pięćdziesiątych, gdy kilka żądnych sensacji gazet publikowało artykuły zatytułowane np. „Sekretny kult seksu” i „«Teraz stracę pracę» mówi dziewczyna biorąca udział w nagich rytuałach[13]”, jego słowa stają się bardziej zrozumiałe.

Teraz pomyślcie, o czym czytamy w dzisiejszych gazetach. Są one generalnie odrobinę bardziej sympatyzujące i akceptujące, niż kiedyś. Biorąc pod uwagę atmosferę panującą w owych czasach w społeczeństwie, łatwo zrozumieć, czemu Charles Clark chciał utrzymać swoje zaangażowanie w Rzemiosło w sekrecie. W owych czasach rzeczywiście byli oni „buntownikami” wykuwającymi nowy, alternatywny sposób życia. Dlatego myślę, że adekwatnym jest, że czarownice ciągle odwołują się do Aradii, bogini uciśnionych [królowa czarownic z książki Aradia, Ewangelia czarownic Charlesa Lelanda przyp. tłum.].

Przypisy:

[1] David Johnson: 30.07.1971 – 11.09.2004. Spotkamy się ponownie.

[2] Charles nalega, by pisać przez jedno „c” i mówił, że Wicca przez dwa „c” pojawiła się później. Przypisywał popularyzację tej drugiej wersji Charlesowi Cardellowi.

[3] Wiem, że Charles był zaangażowany w Wica około 1954/55 roku i wspomniał Gardnera w nawiązaniu do klubu Fate, jednak nie jestem pewna, czy to tam spotkali się po raz pierwszy. Jest to obecnie przedmiotem moich badań.

[4] Czasopismo FATE: Budynek Times’a, Douglas, Wyspa Man. „Czasopismo Fantastycznej Rzeczywistości”. Tematyka Fate obejmowała parapsychologię, zaginione cywilizacje, czarostwo, ufologię, przewidywanie przyszłości, uzdrawianie, spirytyzm, radiestezję i reinkarnację. „W każdym kiosku za jedyne 2 szylingi!” Dziękuję Philipowi Heseltonowi za dodatkowe informacje.

[5] Planuję rozwinąć ten wątek w przyszłym artykule lub książce.

[6] Informację tę potwierdziły notatniki Doreen Valiente. Dziękuję Johnowi Belham-Payne za ich udostępnienie oraz Philipowi Heseltonowi za informacje, którymi się ze mną podzielił.

[7] Doreen Valiente napisała o tym w swoim dzienniku 25 stycznia 1964 roku: „Olwen (Perth) pierwotnie inicjowana przez Charlesa Clarka”. Charles powiedział nam w 1993 roku, że „wprowadził” Monique i Campbella („Scotty’ego”) Wilsonów.

[8] The Cauldron nr 86, Listopad 1997, Gerald Gardner: The Man, the Myth & the Magic, część czwarta autorstwa Michaela Howarda.

[9] The Rebirth of Witchcraft, Doreen Valiente (Hale 1973:29).

[10] Craftin the Art of Magic, Aidan Kelly (Llewellyn 1991:xv) wydana ponownie w 2007 roku przez Thot Publications jako Inventing Witchcraft. A Case Study in the Creation of a New Religion.

[11] W liście do mnie Charles napisał o książce Aidana Kelly’ego: „Pamiętam, że Carl Weschcke chciał napisać o tych dokumentach przekazanych mu przez GB [Geralda Gardnera], zgadzając się że mną, że byłoby to bardzo pomocne. Możliwe, że Carl dał mu je [Aidanowi Kelly’emu] z tą własnie intencją. Miał na to zgodę”.

[12] patrz przyp. 10.

[13] gazeta The People – niedziela, 11 stycznia 1959.

Tłumaczenie:  Velkan Morningstar

Redakcja: Monika Michniewicz