Loader Image

Kapelusze Oświecenia czyli o rytualnej (i nie tylko) pracy z magicznymi grzybami

Substancje psychoaktywne towarzyszą nam od zarania dziejów. Ludzie, odkąd ich mózgi stały się świadome, chętnie sięgają po wszelkiego rodzaju środki, aby rozszerzyć swoją świadomość i wyjść poza granice, które narzuca materialna rzeczywistość. Jedna z teorii, którą zaproponował czołowy amerykański psychonauta Terence McKenna, zakłada nawet, że to właśnie psychodeliki, a konkretnie grzyby psychoaktywne, przyczyniły się do tego, że jesteśmy obecnie istotami świadomymi, o mózgach, które powiększyły się w zdecydowanie szybszym tempie niż normalnie pozwoliłaby na to ewolucja. Grzyby, bo właśnie o nich będzie traktować ten artykuł, są z nami od samego początku naszego istnienia. Wiele kultur z powodzeniem używało i dalej używa ich do swoich rytualnych, szamańsko-magicznych praktyk. Dlaczego zatem ludzie zajmujący się magią nie mieliby skorzystać z dobrodziejstwa grzybów i nie używać w swojej praktyce ich drogocennych alkaloidów?

Drzwi percepcji

The urge to transcend self-conscious selfhood is, as I have said, a principal appetite of the soul.

― Aldous Huxley, The Doors of Perception1

Matka natura w swej nieskończonej mądrości zaopatrzyła nas w setki, a co bardziej prawdopodobne, w tysiące gatunków grzybów, które zawierają w swoim składzie kamień filozoficzny każdego neo-szamana, a konkretnie dwie substancje z grupy tryptamin: psylocybinę i psylocynę. To właśnie psylocyna, którą w latach 60-tych XX wieku wyizolował i opisał Albert Hofmann (ojciec LSD, cześć mu i chwała na wieki), może sprawić, że będziecie podczas swoich rytuałów biegać po metafizycznych ścianach. Co zatem z chemicznego punktu widzenia, powinniśmy o niej wiedzieć? 

Po przyjęciu doustnym psylocybina jest stosunkowo szybko metabolizowana do psylocyny. Ta zaś, będąc pochodną tryptaminy, wyjątkowo podobną w swojej budowie do DMT (Dimetylotryptaminy – świętego Graala psychodelików – będącą w małych ilościach naturalnie syntetyzowaną przez wasze szyszynki podczas snu), jest agonistą receptorów serotoninowych, a to oznacza, że kiedy połknie się grzybki i psylocybina rozpadnie się do psylocyny, ta połączy się z serotoniną w mózgu i… Narodzi się całkiem nowy i wielobarwny wszechświat. W zależności od sposobu przyjęcia  (od 20 do 45 minut), kiedy bariera krew-mózg zostanie przekroczona, należy zapiąć pasy i przygotować się na jazdę bez trzymanki, która może potrwać od 6 do 8 godzin, zaś jej intensywność oraz zabarwienie, zależą  od tego ile gramów się przyjmie, gdzie się człowiek znajduje oraz od ogólnego nastawienia, stanu emocjonalnego i środowiska biochemicznego mózgu. Brzmi fajnie? Jedziemy dalej. 

Jak już wspominałem wcześniej, gatunków i odmian grzybów, które mogą skontaktować człowieka z pozaziemską inteligencją jest cała masa. W tym tekście, skupimy się na dwóch, które są najpowszechniejsze i w miarę dostępne. Mowa oczywiście o Psilocybe Cubensis oraz jej kuzynce Psilocybe Semilanceata, czyli naszej poczciwej łysiczce lancetowatej. Oba gatunki są koprofilne, co oznacza, że lubią rosnąć całymi kupami na kupie, zatem ich występowanie bywa szczególnie obfite w miejscach wypasu krów i owiec. Psilocybe Cubensis, znana jest na całym świecie, naturalnie występuje zwłaszcza w Azji oraz Ameryce Południowej, nie licząc holenderskich smart shopów. Jest również szczególnie interesująca z tego względu, że można ją z powodzeniem wyhodować we własnym domu, czy to korzystając z gotowych growboxów, czy też prowadząc hodowlę od zera, zakładając oczywiście, że jest się w posiadaniu odpowiednich zarodników. Jeśli nie można pozyskać grzybów w ten sposób, warto wybrać się w porze grzybobrania w okolice pastwisk lub na wilgotne łąki i poszukać na własną rękę, całkiem powszechnie występujących w naszym klimacie łysiczek. Oba gatunki różnią się znacząco jeśli chodzi o budowę, większość cubensisów charakteryzuje się średniej wielkości kapeluszami, o brązowo-złotawo-miodowym zabarwieniu oraz białawą nóżką, a ich rozmiary mogą być znaczące, jeśli warunki sprzyjają. Łysiczki lancetowate są zwykle mniejsze od gatunku cubensis, charakteryzuje je prosta, cienka nóżka i rozpoznawalny, wilgotny kapelusz stożkowatego kształtu, zakończony charakterystyczną brodawką przypominającą sutek, barwy oliwkowo-brązowej. Zarówno cubensis jak i łysiczki sinieją po dotknięciu. Występują też między nimi różnice w stężeniu psylocybiny i psylocyny, ale nie na tyle znaczące, aby określić je mianem „nieba a ziemi”.

Droga, z której się nie wraca

Nie wolno się bać, strach zabija duszę.

Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.

Stawię mu czoło.

Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.

A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.

Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.

Jestem tylko ja. 

― Frank Herbert (Litania Bene Gesserit przeciw strachowi), Diuna

Zanim przejdziemy do rozważań na temat samego doświadczenia psychodelicznego, zwłaszcza w rytualnym kontekście, warto przedyskutować pewne ryzyka, które zawsze wiążą się ze zmianą środowiska chemicznego własnego mózgu. I nie mówię tutaj o idiotycznym statusie prawnym związanym z posiadaniem lub używaniem psychodelików w naszym kraju, z którym niestety musimy się liczyć jeszcze przez prawdopodobnie kilkadziesiąt lat. Grzyby, a raczej efekty ich spożycia, są całkowicie indywidualne i nieprzewidywalne. Będąc doświadczonym psychonautą, można się spodziewać pewnych prawidłowości, które będą powtarzającą się reakcją danego organizmu na obcy związek chemiczny, który w nim krąży. Nigdy jednak nie ma się dwa razy takiego samego tripa (tj. doświadczenia psychodelicznego), to pewne. Efekty psychosomatyczne, które występują najczęściej w pierwszych 30 minutach od spożycia to nudności i uczucie niepokoju. Nie należy się jednak nimi przejmować, same przeminą. Radą na nudności jest sposób w jaki przyjmuje się grzyby. Wielokrotnie sprawdzonym i polecanym sposobem jest zaopatrzenie się w kapsułkarkę, puste kapsułki żelatynowe2 oraz elektryczny młynek do kawy. Wysuszone grzyby mieli się na proszek, ładuje w kapsułki i przystępuje do spożycia. Dzięki temu ominąć można przykre doznania związane z jedzeniem suszonych grzybów na surowo, bądź (o zgrozo!) przyrządzanie z nich naparu, który w smaku i zapachu będzie przypominać herbatę z onuc. Jak już przy tym jesteśmy – nie jest dobrą rzeczą używanie grzybów w kuchni. Jakkolwiek praktycznym i zabawnym konceptem może być wrzucenie ich na pizzę, bądź przygotowanie barszczu wigilijnego, którym poczęstujecie rodzinę, należy wiedzieć, że psylocybina i psylocyna to substancje bardzo delikatne, które rozpadają się w wysokiej temperaturze. Po co marnować dobry surowiec? Jeśli nie ma się chęci ani środków do tego, aby zamknąć grzyby w kapsułkach, dobrym pomysłem może być zmieszanie ich sproszkowanej formy z płynną czekoladą. Wiem, zapala się czerwona lampka z napisem „dla koneserów” ale jest to, poza kapsułkami, najbardziej bezbolesna, obiegowa forma spożycia. Czekolada będzie mieć trochę ziemisty posmak, ale tak przygotowany „baton psychonauty” szybko wystrzeli każdego zawodnika i zawodniczkę w kosmos. Przejdźmy teraz do poważniejszego tematu.

Grzyby wpływają na psychikę – nie da się ukryć. Jeśli twoja psychika jest nadszarpnięta lub delikatna w momencie zażywania grzybów, wiedz, że może to doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji. W najlepszym wypadku spotka cię tak zwany bad trip3, który, pomimo tego, że niezbyt przyjemny, niekoniecznie musi być taki zły jak go malują. Gorzej, jeśli bierze się grzyby pierwszy raz w życiu i ma się wrodzone predyspozycje do zachorowania na psychozę lub schizofrenię. Jest spora szansa, że doświadczenie psychodeliczne może diametralnie przyspieszyć rozwój choroby. Kiedy grzyby „się załadują”, większość z ludzi może doznać uczucia, które przyrównuje się do szybkiego zjechania windą. Nic się nie dzieje, aż nagle ma się wrażenie, że się opada na ziemię i od tego momentu wszystko wygląda zupełnie inaczej. Jedyne, co można dalej zrobić to być obserwatorem i chłonąć doświadczenie, bo znajduje się już daleko za horyzontem zdarzeń i nie uniknie się tego, co nadchodzi. Dlatego też odpowiednia higiena umysłowa jest tak ważna. Należy pamiętać, że wszelkiego rodzaju huśtawki emocjonalne, depresja lub strach, który się odczuwa przed przyjęciem grzybów – nie muszą, choć mogą, i prawdopodobnie wypłyną na powierzchnię, a wtedy nie będzie żadnego innego wyjścia jak się z nimi zmierzyć. Dlaczego, poza potencjalnym ryzykiem choroby psychicznej (jeśli ma się ku temu predyspozycje), bad trip nie jest tak bardzo bad (ang. zły)? Grzyby bardzo często są katalizatorem do oczyszczania własnej psychiki. Jeśli coś się w danym momencie pojawia to nie należy z tym walczyć, lecz zaakceptować i przeżyć wszystko czego się doświadcza, bo widocznie tego właśnie potrzebuje się w danym momencie. Po przejściu bad tripa można odczuwać poczucie wzmocnienia, w końcu konfrontacja z własną przeszłością, lękami i bólem, może pomóc człowiekowi osiągnąć katharsis4. A to zawsze jest oczyszczające i budujące doświadczenie. Należy być jednak ostrożnym. Te substancje wpływają na myślenie, na fundamentalną część ludzkiego istnienia. Powinno się je traktować z należytym szacunkiem.

Po drugiej stronie lustra

Take it easy, dude. But take it!

― Terence McKenna5

Pisałem już o nieprzyjemnych wrażeniach takich jak nudności i utrata zdrowia psychicznego. Czego jeszcze można się spodziewać podczas doświadczenia psychodelicznego? Bardzo wiele zależy od tego jaki będzie Set & Setting6. Normalny śmiertelnik, aby poznać szerokie spektrum działania psylocybiny przyjmuje około 2-2,5 grama suszonych grzybów Psilocybe Cubensis. Przy takiej dawce zauważalne są zmiany percepcji oraz sposobu myślenia. Jakie zmiany percepcji mam tu na myśli? Spróbujmy się najpierw rozprawić z pewnym mitem, który bierze się z samej nazwy potocznej grzybów. Grzyby halucynogenne, bo tak są często nazywane, sugerują, że po spożyciu nastąpią halucynacje. Nic jednak takiego nie nastąpi. Grzyby to nie bieluń dziędzierzawa. Nie będziecie prowadzić zaawansowanych dysput teologicznych z pralką, będąc przekonanymi, że rozmawiacie ze swoim dawno zmarłym pradziadkiem… który jest pająkiem… zrobionym z sera. Zmiany percepcji, o których tu mowa to wizualizacje, tak zwane CEV’y i OEV’y (Closed-eye visualizations, Open-eyes visualizations)7. Jaka jest różnica między wizualizacjami a halucynacjami? Człowiek nie ujrzy czegoś, czego nie ma, jednak percepcja będzie wzmocniona i zakrzywiona jednocześnie, dlatego rzeczy mogą wydawać się inne, niż w rzeczywistości są. To oznacza, że patrząc na korę drzewa, ta może zacząć błyszczeć zielonym światłem, lub też refleks słońca na nierównej fakturze ściany pokoju będzie wyglądać jak łuski na skórze węża (autentyczne przykłady z życia autora). Rzeczy będą zmienione, obrazy mogą falować, wzory będą się poruszać, twarze wyginać, a kolory zmieniać. Lecz nadal będzie się widzieć coś, co istnieje. Inna, o wiele ciekawsza sprawa to OEV’y, czyli wizualizacje przy zamkniętych oczach. Jeśli zdarzy się wam zobaczyć tunel, złożony z migających jak w kalejdoskopie kryształów kolorowego światła, to będzie to dopiero początek dalszej przygody. Wizje i krajobrazy, które mogą się ukazać będą w istocie „nie z tej ziemi”.

Inne, często spotykane wrażenia to podniesienie nastroju, zniekształcenia w postrzeganiu czasu i przestrzeni, gonitwa myśli lub dezorientacja. Doznania fizyczne również będą wzmocnione i zniekształcone. Wie o tym każdy, kto choć raz uprawiał seks na grzybach. Rozszerzone źrenice, chęć śmiania się, łzawienie oczu i ziewanie to najczęstsze z efektów somatycznych. Prawdopodobnie mogą się również pojawić: wzmożone pragnienie, rozluźnienie mięśni i zmiana w odczuwaniu własnego ciała, wrażenie, które można określić jedynie jako „dziwne”. Ale nie w „śmiechawkowym” nastroju i ciekawych kolorkach kryje się potencjał grzybów, a w znaczących zmianach postrzegania i myślenia, które pojawiają się przy większych dawkach, takich jak 5 gramów i więcej. Psylocyna, łącząc się z receptorami serotoninowymi w mózgu, robi niezłe zamieszanie między synapsami. Możliwe są rzeczy przeróżne, od idealnej pamięci dotyczącej każdego snu jaki kiedykolwiek wyśniliście (znowu przykład autora), po pełne doznania mistyczne, łącznie z rozpuszczeniem ego, doświadczeniem Absolutu, komunikacją z inteligencją pozaziemskiego pochodzenia lub podróżami poza ciałem. A właśnie o takie rzeczy chodzi, gdy mowa o rytualnym zażywaniu psychodelików.

Wracając do kwestii odpowiedniego przygotowania, zanim zainteresowałem się używaniem grzybów w kontekście rytualnym, często zdarzało mi się po prostu eksplorowanie ich możliwości i zażywanie czysto rekreacyjne. Na przestrzeni lat moje podejście się zmieniło i obecnie unikam używania psylocybiny w grupie lub bezmyślnie, ot tak, dla urozmaicenia wieczoru. Na końcu tego artykułu przedstawię swoje podejście do rytualnego zażywania psychodelików, jednak dla tych, którzy jeszcze szukają i dopiero przecierają ścieżki, napomknę o innych, wartych eksplorowania terenach. Grzyby są idealnym psychodelikiem do wzmocnienia więzi w grupie oraz doświadczania całościowego piękna natury. Ich potencjał empatogenny miejscami przypomina MDMA, co wpływa bardzo pozytywnie na relacje między ludźmi. Miłość, przyjaźń, zaufanie, zrozumienie i wzajemna empatia, wszystko to może wybuchnąć w człowieku z niespotykaną dotąd intensywnością, jeśli postanowi się brać grzyby w grupie, zwłaszcza na łonie natury. Samo odkrywanie przyrody i zrozumienie na bardzo głębokim poziomie, że jest się jej częścią, jest również warte eksplorowania. Jeśli zażyje się grzyby rekreacyjnie, można zrobić to na oddalonej od siedzib ludzkich łące, bądź w lesie, zwłaszcza kiedy pogoda dopisuje. Pragnącym przetestować ich działanie samotnie, w zaciszu własnego domu polecam wysprzątać wcześniej mieszkanie, wielce bowiem prawdopodobne, że zauważycie każdy, nawet najmniejszy paproszek na dywanie, zaś wzmocniona percepcja sprawi, że możecie dokładnie słyszeć co się dzieje u sąsiadów. 

A kiedy mówimy o testowaniu grzybów dla samego ich przetestowania, warto również wspomnieć o sitterach (ang. „ten, co siedzi”). W moim odczuciu, sitter to zaufana osoba, która wie, że danego dnia będziecie brać grzyby i jest „w pogotowiu”, gdyby coś poszło nie tak, na przykład, gdy ma się obawy przed wpadnięciem w nieprzyjemny stan emocjonalny albo w razie jakiejś potrzeby i niemożności dania sobie samemu z danym stanem rady. Idealny sitter to osoba, która nie przeszkadza, siedzi cichutko w innym pomieszczeniu i wychodzi tylko wtedy, kiedy usłyszy odpowiedni sygnał. W tej sytuacji sitter zagląda przez drzwi i stwierdza: „Stary, wszystko jest w porządku, to przejdzie.”

W świątyni umysłu

Is everybody in? The ceremony is about to begin.

― Jim Morrison8

Praca z magicznymi roślinami, zsyłającymi wizje, jest fascynująca i przerażająca jednocześnie. Fascynacja i ekscytacja wynika w głównej mierze z możliwości doświadczenia tego, czego na co dzień nie sposób doświadczyć, będąc w normalnym stanie świadomości. Każdy rytuał niesie jednak ze sobą niebezpieczeństwo nieprzewidywalności, które zawsze towarzyszy odkrywaniu tego co obce i nieznane. Nieostrożni i nierozważni mogą niczym Ikar unieść się zbyt wysoko i boleśnie poparzyć się ogniem oświecenia. Jednakże na tych, którzy postanowią wkroczyć na ścieżkę dalszego rozwoju i będą obchodzić się z tymi substancjami z należytym szacunkiem, czekają owoce poznania, nieuchwytne żadną inną metodą. Taka jest właśnie nagroda oczekująca na każdego psychonautę.

Przejdźmy zatem do najważniejszego zagadnienia, czyli rytuałów magicznych, w których pierwsze skrzypce grają odmienne stany świadomości. Nadmienię w tym miejscu, że to co przeczytacie, czyli zaprezentowana tutaj metoda, jest tylko i wyłącznie moim osobistym podejściem do pracy z grzybami. Narodziła się po latach eksperymentów i poszukiwań, niejednokrotnie wiążących się z nieprzyjemnymi przeżyciami. W moim przypadku, powiedzenie „co nas nie zabije to nas wzmocni”, wielokrotnie okazywało się prawdą. Dlatego też na początku tego artykułu wspominałem, że bad trip wcale nie musi być taki zły, jeśli prowadzi do pozytywnej zmiany w samoświadomości. Gorzki lek najlepiej leczy i dlatego my, jako osoby mające realny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość, niejednokrotnie musimy się zmierzyć z własnymi demonami, by móc wznieść się wyżej. Nie lubię się powtarzać, ale temat tego wymaga, dlatego nierozważnych przestrzegam raz jeszcze – zachowajcie należytą rozwagę wypływając na nieznane wody i nie decydujcie się na pracę z psychodelikami, jeśli wewnętrznie czujecie, że nie jesteście na to gotowi. Ci zaś, którzy czują się gotowi, niechaj wstąpią na drogę wiodącą do samopoznania. Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą należy omówić, przed zaprezentowaniem metody, jest intencja. „Czyń wedle swej woli będzie całym Prawem”9 , jak mawiał dziadek Crowley. Przystępując do pracy z duchami, zaklętymi w roślinach, musimy bardzo mocno przemyśleć swoje intencje. Magia to religia, sztuka i nauka jednocześnie, i tylko od jednostki i paradygmatu, w którym ona operuje zależeć będzie jak skomplikowane, wzniosłe i artystyczne będą jej rytuały. Należy jednak zawsze wyjść od kluczowej rzeczy, czyli tego, jakiej zmiany pragniemy w swoim życiu. W związku z samą naturą wydarzenia, którego będzie się obserwatorami, sugeruję, aby intencja dotyczyła jednego z wymienionych tutaj obszarów, a mianowicie:

  • Kontakt z bóstwem, duchem, przewodnikiem bądź inną inteligencją, której naturalnym środowiskiem jest obcy plan egzystencji;
  • Zmiana na płaszczyźnie psychicznej, przemodelowanie swojego zachowania, uleczenie na poziomie duchowym i psychicznym;
  • Większe zrozumienie otaczającego świata i wgląd w naturę rzeczywistości, samopoznanie, inicjacja.

Zauważcie, że wszystko co wymieniłem, związane jest z pracą w samotności. Sam praktykuję tylko w ten sposób, dlatego też nie opisuję tutaj magicznej pracy w grupie i jakkolwiek koncept ten jest ciekawy, to nie chcę pisać o czymś, czego do tej pory nie doświadczyłem. Wolny wybór odnośnie pomysłów na rytuały grupowe zostawiam w gestii Czytelników.

Kiedy wybierze się już intencję, można przystąpić do odpowiednich przygotowań. Najważniejsze będą tu: czas, miejsce oraz dawka. Aby w pełni wykorzystać potencjał grzybów, najlepiej przeprowadzić rytuał po zmroku. Noc i ciemność, która jej towarzyszy, okażą się naszymi sprzymierzeńcami. Jak przystało na stworzenia solarne, w nocy nasze organizmy naturalnie się wyciszają i uspokajają. Ryzyko pojawienia się niezapowiedzianych gości lub napotkania przypadkowego obserwatora (jeśli pracujecie na zewnątrz), drastycznie maleje. Ciemność dodatkowo sprawi, że zmysły będą ograniczone, dzięki czemu doświadczenie skieruje jednostkę do wewnątrz, aniżeli na zewnątrz, jak to zwykle bywa z zażywaniem psychodelików w ciągu dnia. Właśnie o to chodzi i jeśli warunki na to pozwolą, czyli jeżeli zaplanuje się rytuał w pomieszczeniu, warto zaopatrzyć się dodatkowo w opaskę na oczy, aby całkowicie odciąć swój zmysł wzroku. Mrok zmieszany z psylocybiną stanie się pomostem wiodącym do domeny własnego umysłu. Naturalnym wydaje się, aby przeprowadzić swój rytuał w miejscu bezpiecznym, w którym nikt i nic nie będzie mogło przeszkodzić. Odpowiednio przygotowany pokój, który zostanie zaadaptowany na świątynię wystarczy, ale jeśli serce bliższe jest szamańskim doznaniom, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać się na łono natury. Spędzenie rytualnej nocy w lesie, oświetlonym wyłącznie blaskiem ogniska zagwarantuje zdecydowanie niezapomniane przeżycia. Jak zwykle, we wszystkim należy kierować się własną intuicją, podpartą solidną dawką zdroworozsądkowej logiki.

Pozostaje najtrudniejsze zadanie, czyli określenie odpowiedniej dawki suszonego surowca, którą można przyjąć w czasie rytuału. Najtrudniejsze, ponieważ celem jest osiągnięcie zamierzonego efektu, pozostając w miarę bezpiecznym. Wspominałem już, że grzyby są nieprzewidywalne. Należy nadmienić również, że każdy ma inną biochemię organizmu i może zareagować inaczej na przyjęcie danej dawki psylocybiny. Dlatego celowo używam określenia „w miarę”. Niestety nie ma sposobu, aby być całkowicie przygotowanym na doświadczenie psychodeliczne, które za każdym razem może być odmienne. Dlatego niemożliwe jest zapewnienie sobie stuprocentowego bezpieczeństwa, zwłaszcza w ujęciu rytualnym. Kontakt ze światem duchów jest zawsze święty, nie zawsze jednak musi być przyjemny, zwłaszcza gdy używamy psychodelików do osiągnięcia jakiegoś celu. 

Ogólnie rzecz ujmując, przyjmuje się, że 5 gramów suszonych grzybów to ilość wystarczająca, aby przeciętnego śmiertelnika wystrzelić w kosmos. Jeśli nigdy wcześniej nie przyjmowało się grzybów, odradzam przyjmowanie tak dużej dawki. Lepiej zacząć od 2 do 2,5 gramów, w kontrolowanym (bezpiecznym) środowisku, tak aby poznać część efektów, których można doświadczyć. Jeśli jest się doświadczonym psychonautą i chce się doznać całego spektrum działania psylocybiny na ludzki organizm, dawka 5 gramów i więcej może okazać się odpowiednia. Dodatkowo, aby uniknąć mdłości, biegunki oraz zminimalizować potencjalne nieprzyjemności, zalecam przyjmowanie grzybów na pusty żołądek. Oznacza to, że ostatni posiłek należy spożyć co najmniej 6 godzin przed rytuałem. Jeszcze lepszym wyjściem byłoby utrzymanie postu przez cały dzień. 

Należy tutaj wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Co w sytuacji, gdy potrzebujemy wznieść się wyżej, a nie mamy dostatecznej ilości kapeluszy? Sprawdzoną metodą jest skorzystanie z inhibitorów monoaminooksydazy (MAOI). Monoaminooksydaza jest enzymem katalizującym neuroprzekaźniki z rodzaju monomeru, czyli takie jak serotonina, noradrenalina i dopamina. Jej inhibitory, przez blokowanie tego procesu zwiększają poziom tych neuroprzekaźników w mózgu. MAOI przedłużają i intensyfikują działanie amfetamin, środków znieczulających i przeciwbólowych, leków antyhistaminowych i uspokajających oraz alkoholu, dlatego nie należy łączyć ich ze środkami pobudzającymi oraz przede wszystkim z alkoholem. Same w sobie mają działanie antydepresyjne i są z powodzeniem używane w medycynie. Absolutnie pod żadnym pozorem nie stosujcie ich jeśli przyjmujecie leki antydepresyjne, ale w takich przypadkach nie polecam też stosowania jakichkolwiek psychodelików. Ze względu na zawartość monomeru niebezpieczne jest (zażywszy MAOI) spożywanie serów, piwa, wina, drożdży, dużych ilości kawy, owoców cytrusowych, jogurtów oraz ogólnie produktów konserwowych lub podlegających fermentacji. 

Chcecie wiedzieć jaka jest najbardziej interesująca cecha inhibitorów MAO? Pozwalają one przyjmować doustnie środki, które normalnie są nieaktywne bądź też bardzo mało aktywne, kiedy mówimy o tej drodze przyjmowania. Dotyczy to przede wszystkim pochodnych tryptaminy, a jak zapewne pamiętacie z początku tego artykułu, psylocybina jest jej pochodną, podobnie jak DMT. To właśnie rośliny takie jak Peganum harmala oraz Banisteriopsis caapi, bogate w inhibitory MAO, są koniecznym składnikiem do stworzenia ayahuaski, która zawiera znaczne ilości DMT. Co ciekawe, nieznaczne ilości MAOI występują w soku z czarnej porzeczki, dlatego jeśli brakuje surowca, a ma się ochotę przeżyć intensywniejszą przygodę, warto zainwestować w organiczny, stuprocentowy sok z czarnej porzeczki. Z całą pewnością dobrze zadziała.

Najdalsza podróż

First father sacrificed himself for the tree of life. Enter and join his fate. Death is the road to awe!

― Lord of Xibalba, The Fountain10

Nie sposób ocenić, co człowiek napotka na swojej drodze, jakich obrazów doświadczy i jak błogosławionego lub przeklętego szaleństwa dozna. Opisy wizji, doświadczeń i trip raporty możecie z łatwością znaleźć w sieci. Należy czytać, poznawać, ale nie należy się nimi sugerować. Umysł każdej jednostki zareaguje na psylocybinę w absolutnie unikalny sposób. Wybór formuły rytuału znajduje się w rękach Czytelników. Jestem pewien, że mając za sobą należyty trening można samemu komponować skuteczne rytuały. Struktura używanego przeze mnie rytuału jest niezwykle prosta, zaczynam od Mniejszego Rytuału Odpędzenia Pentagramu, następnie przechodzę do ulubionych inwokacji i litanii, zaczerpniętych z Greckiego Papirusu Magicznego, zaś po zaintonowaniu inwokacji do bóstwa, z którym pracuję, w kulminacyjnym momencie rytuału przyjmuję grzyby. Po ich połknięciu przystępuję do rytualnej medytacji z opaską na oczach i poddaję się działaniu stopniowo uwalnianej do mojego krwiobiegu psylocybiny. Jeśli dodatkowa stymulacja okaże się potrzebna, aby wejść w odpowiedni nastrój, można przygotować zawczasu playlistę z odpowiednią muzyką. Niechaj ona poniesie ducha do najdalszych zakątków Wszechświata. Jedno jest pewne – rytuał, w którym używa się psychodelików staje się jednym z najbardziej niezapomnianych doświadczeń w życiu człowieka. Warto podejść do tego doświadczenia z poszukującym i otwartym, wręcz dziecięcym umysłem. Należy wszystko zaakceptować i nie starać się walczyć z tym, co można zobaczyć lub czego można doznać, nawet jeśli będzie to doświadczenie własnej śmierci. W odmiennych stanach świadomości wszystko jest możliwe, zaś połączenie niezwykle silnego psychodeliku z rytuałem, który sam w sobie ma doprowadzić do zmiany świadomości może sprawić (i sprawi), że doświadczy się czegoś, co z całym prawdopodobieństwem na zawsze odmieni perspektywę i spojrzenie na dotychczasowe życie. Warto obdarzyć zaufaniem siebie, swoich przewodników oraz substancję, z którą podjęło się pracę. Należy ćwiczyć uważność i pamiętać, że to, czego w danym momencie się doświadcza jest niezbędne dla dalszego zrozumienia swojej ścieżki. Pamiętajmy: grzyby są mądrzejsze i starsze niż anioły i demony, które mogliśmy dotychczas przyzywać. 

Udanych podróży.

Przypisy

1„Chęć transcendencji [swojego skrępowanego ego] jest, jak powiedziałem, podstawowym łaknieniem duszy” za: A. Huxley, Drzwi percepcji. Niebo i piekło, tłum.: M. Mikita, Warszawa 2018, s. 52 [korekta tłum. – red.] [Wszelkie przypisy w niniejszym artykule pochodzą od redakcji].

2Warto pamiętać, że żelatyna jest substancją pochodzenia zwierzęcego – jest pozyskiwana z kości martwego zwierzęcia, zazwyczaj świni. Na rynku dostępny jest jednak fair-tradowy i bardziej etyczny zamiennik w postaci naturalniej kapsułki z celulozy. 

3Bad trip – zwrot pochodzenia angielskiego oznaczający dosłownie „złą podróż”; w tym przypadku służący do określenia trudnego oraz często wzbudzającego niepokój i lęk doświadczenia po zażyciu substancji psychoaktywnej.

4Katharsis – słowo greckiego pochodzenia oznaczające uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń (por. Wincenty Okoń, Nowy słownik pedagogiczny, Warszawa 2001, s. 163). 

5„Wrzuć na luz, Ziom, ale WRZUĆ!” [tłum. P.S.].

6Set & Setting – angielski zwrot oznaczający nastawienie psychiczne oraz okoliczności i otoczenie podczas doświadczenia psychodelicznego.

7Closed-eye visualizations oraz open-eyes visualializations są angielskimi zwrotami, które można oddać na polski: „wizje przy zamkniętych oczach” oraz „wizje przy otwartych oczach” [przyp. red.].

8„Wszyscy i wszystko gotowe? Zaraz ruszymy z obrzędem w drogę!” [tłum. red.].

9Zob. AL I: 40 (za: Księga Prawa, przekł. K. Azarewicz, O.T.O., Berlin 2013.)

10„Praojciec poświęcił się dla drzewa życia. Wejdź i złącz się z jego losem. Śmierć jest drogą do zachwytu!” – cytat z filmu The Fountain, (Źródło) w reżyserii Darrena Aronofsky’ego z 2006 r. [tłum. red.].

Redakcja: Abramelin Brodgar

Niniejszy artykuł oraz redakcja naszego portalu nie zachęca do nielegalnych zachowań ani ich nie popiera. Korzystanie z psychodelików pozostaje bowiem niezgodne z prawem Rzeczpospolitej Polskiej. Przychodeliki przez cały czas pozostają jednak dostępne na całym świecie. Cel niniejszego artykułu jest czysto informacyjny, a tekst został przygotowany po to, aby tych, którzy w ogóle decydują się z nich skorzystać doinformować jak zrobić to ograniczając szkody zdrowotne i społeczne oraz pamiętając o odpowiedzialności karnej.