Loader Image

Paradoks zła w wiccańskiej teologii

“Problem zła” stanowi wyzwanie dla każdej religii, a być może szczególnie dla wicca. W wicca, co rzadko spotykane, równie prowokujący wydaje się „problem dobra”.

W przeciwieństwie do religii monoteistycznych, które dominują w naszym społeczeństwie, wicca nie ma, na poziomie teologicznym, spolaryzowanej koncepcji dobra i zła. Chrześcijaństwo i inne monoteizmy wyobrażają sobie Boga jako uosobienie dobra. Wymaga to przeciwwagi w postaci szatana, jako uosobienia zła, aby wyjaśnić obecność zjawisk sprzecznych z obowiązującym rozumieniem, tego co dobre. Tak więc zło dla tych religii jest świadomą, ukierunkowaną siłą w opozycji do siły dobra uosobionej przez Boga. Nawet ci zwolennicy kościołów głównego nurtu, którzy nie wierzą w szatana jako istotę realną, wciąż postrzegają zło jako to, co jest przeciwstawione Bogu.

U wiccan i innych neo-pogan ten wzorzec nie działa. Starożytne religie politeistyczne, z których czerpiemy naszą inspirację, w większości przypadków nie miały spolaryzowanej koncepcji dobra i zła. Miały wiele bóstw, reprezentujących różne aspekty Natury i obdarzonych ludzkimi cechami. Praktycznie w każdej kulturze, z pewnością, istniały bóstwa, które zajmowały się tym, co można by nazwać „ciemniejszą” stroną egzystencji – wojną, śmiercią, chorobą, chaosem, zemstą i innymi nieprzyjemnymi rzeczami – ale na ogół nie były one uważane za „złe” w takim sensie w jakim jest zły chrześcijański diabeł. Były – i są – bogami i boginiami, same w sobie bóstwami, a nie anty-bogami lub przeciwwagą dla wszech dobrej boskości.

W tym momencie warto podkreślić tendencję współczesnej teologii wiccańskiej do rozważania wielu bogów i bogiń mitologii jako aspektów jednego Boga i jednej Bogini, którzy z kolei są postrzegani jako męskie i żeńskie aspekty jedynej bezforemnej wszech-boskości, którą w tej tradycji nazywamy Źródłem. Jeśli mroczni bogowie i boginie są aspektami tego samego Pana i Pani jako jasnych, to z pewnością, są równie boscy. Słyszałam to przekonanie wyrażone przez niektórych wiccan jako „Nasi bogowie nie są dobrzy ani źli, po prostu ”.

Utrzymuje to jednak wiccan i innym politeistów na problematycznym stanowisku, teologicznym, moralnym i osobistym, jeśli chodzi o radzenie sobie z trudną stroną życia, reprezentowaną przez te bóstwa. Możemy nie uważać ich kompetencji za złe, same z siebie, ale też nie uważamy ich za do końca pożądane. Możemy oddać hołd Hadesowi, Arawnowi lub Erishkegal w Samhain, ale nie śpieszymy się, aby sami odwiedzać ich królestwa. I niepewnie spoglądamy na przedwczesne wysyłanie innych tam w formie ofiar morderstwa, podobnie jak to się dzieje w innych religiach. Jakie mamy teologiczne podstawy dla tego poglądu? Jeśli śmierć jest równie święta jak życie, czy zabijanie może być złe?

Możemy oczywiście przywołać naszą wiarę w karmę. Jeśli nie chcemy zostać zabici, nie powinniśmy zabijać innych. Ale znowu, jeśli śmierć i bóstwa, które ją ucieleśniają, są tak święte jak wszystkie inne, na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że umieranie jest niepożądane? Czy pragnienie pozostania przy życiu i odpowiadający mu obowiązek szanowania pragnień innych osób oznacza, że nie szanujemy bóstw śmierci?

Możemy również wskazać na wiccańską Poradę: Jeśli krzywdy nie wyrządzasz, czyń podług swej woli. Ale gdzie jest teologiczna podstawa dla Porady? Jeśli bóstwa patronujące sposobom zadawania różnych form krzywdy są uzasadnionymi aspektami boskości, to w jaki sposób krzywda może być zła? Jeśli Hades jest tak samo ważnym bóstwem jak Hefajstos, to dlaczego bycie seryjnym mordercą jest czymś moralnie innym niż bycie kowalem?

Na poziomie intuicyjnym te pytania będą oczywiście wydawać się absurdalne. Ogromna większość wiccan, w praktyce, nie wyznaje nawet w przybliżonym stopniu moralnej neutralności, jaką sugerowałaby nasza teologia. Jesteśmy całkiem pewni, że znamy różnicę między seryjnym zabójcą a kowalem i prawdopodobnie uważaliśmy każdego, kto jej nie zna za klinicznego psychopatę. Ale choć uspokajające może być to, że nasi koledzy wiccanie rzeczywiście mają stabilne standardy etyczne, które uniemożliwiają im podjęcie kariery jako seryjni mordercy, to jednak niepokojące jest uświadomienie sobie, że w naszej teologii nie ma podstaw dla tego etycznego wskazania.

Być może zatem musimy spojrzeć na naszą teologię na głębszym poziomie – nie tylko na naturę i domenę różnych bóstw, ale na pytanie, czym boskość sama w sobie jest dla nas i jak postrzegamy ją jako przejawiającą się w naszym życiu. Jednym z aspektów jest, przytoczona przez niektórych neo-pogańskich pisarzy (zwłaszcza Starhawk) jako podstawa wyjątkowo pogańskiego kanonu etycznego, koncepcja immanentnej boskości. Chociaż nie wszyscy poganie postrzegają boskość dokładnie w taki sam sposób, jak Starhawk, pewne pojęcie boskości jako immanentnej w świecie przyrody, niezależnie od tego, czy łączy się ono również z wiarą w transcendentną boskość, jest wspólne dla większości gałęzi wicca i wielu innych form neo-pogaństwa. I to na pierwszy rzut oka wydaje się podpowiadać nam rozwiązanie problemu zła: jeśli każda żywa istota jest wyjątkowym przejawem boskości, to z pewnością jest niewłaściwym, nawet złym, krzywdzenie lub zabijanie żywych istot. Wszelka krzywda wyrządzona jakiejkolwiek żywej istocie jest krzywdą wyrządzoną samym bogom.

Jednak i ta linia myślenia stwarza własne problemy. Biologiczna natura życia zwierząt, w tym życia ludzkiego, jest taka, że każde zwierzę musi żywić się innymi żywymi istotami, roślinami lub innymi zwierzętami. Jak zauważa sama Starhawk, życie żywi się życiem1. Wszędzie w naturze żywe istoty są niszczone przez inne żywe istoty i to często w wyjątkowo bolesny i nieprzyjemny sposób. Psycholog Ernest Becker napisał w 1973 roku:

Co mamy zrobić ze stworzeniem, w którym rutynową czynnością organizmów jest rozdzieranie innych na kawałki zębami wszelkich rodzajów – gryzą, mielą mięso, łodygi roślin, kości między trzonowcami, zachłannie pchają miazgę w dół przełyku, włączając jego istotę do własnego organizmu, a następnie wydalają z brudnym smrodem i gazami pozostałości… Stworzenie to koszmarny spektakl rozgrywający się na planecie przesiąkniętej we krwią wszystkich swoich stworzeń od setek milionów lat. Freud stopniowo dostrzegł, że zło na świecie jest nie tylko we wnętrzu ludzi, ale także na zewnątrz, w przyrodzie – dlatego stał się bardziej realistyczny i pesymistyczny w swojej późniejszej pracy. Cokolwiek człowiek robi na tej planecie, musi być wykonane w żywej prawdzie terroru stworzenia, groteski, paniki dudniącej pod powierzchnią wszystkiego2.

Opis świata Beckera można by nazwać melodramatycznym, lecz ukazuje on, że pogląd jakoby boskość była immanentna Naturze jest niemniej moralnie problematyczny niż jakikolwiek inny. Stwierdzenie, że całe życie jest boskie, mimo to naturalnym jest dla niektórych części boskości, aby niszczyć inne, pozostawia nas w tej samej moralnej pustce, w której byliśmy wcześniej.

Jak zatem, my jako poganie, mamy znaleźć moralny kompas, który poprowadzi nas przez ten „spektakularny koszmar”, który jest tak mocno zakorzeniony w naszej teologii i niezawodnie poparty autorytetem boskości? Podczas gdy inne neo-pogańskie tradycje będą musiały znaleźć własne odpowiedzi na to pytanie, dla nas jako wiccan odpowiedź może leżeć w kluczowej koncepcji teologicznej i symbolu rytualnym, który leży u podstaw naszej konkretnej religii – modelu polaryzacji wyrażonego przez zjednoczenie Boga i Bogini.

Podczas gdy ta biegunowość może być postrzegana na wiele różnych sposobów, na najgłębszym poziomie jest to połączenie życia i śmierci, stworzenia i zniszczenia, eros i thanatos. Widzimy to wyrażone w każdym rytuale w postaci błogosławieństwa wina, w którym nóż, który w innych okolicznościach może być narzędziem śmierci, jest połączony z kielichem reprezentującym łono bogini, pierwotne morze, z którego powstało pierwsze życie. To właśnie połączenie siły życiowej i siły śmierci stanowi klucz do paradoksu: ścieżka moralności, właściwego działania, dla wiccan, leży w równowadze. Zamiast pojmować moralność jako prostą liniową skalę, od dobra na jednym końcu do zła na drugim, możemy wyobrazić sobie koło, w którym spotykają się dwa końce skali, ponieważ nieograniczone stwarzanie ostatecznie prowadzi do zniszczenia, jak forma nowotworu czy niekończącego się wzrostu etyki społeczeństwa przemysłowego.

Jeśli terminy „dobro” i „zło” są w ogóle istotne dla wiccan, to dobro leży w równowadze życia i śmierci, a zło jest tym, co zaniedbuje lub łamie tę równowagę. Niszczycielskie działanie jest złe, ale obsesyjne skupienie się na wzroście i zysku, które tak bardzo widać w dzisiejszym społeczeństwie jest równie rujnujące. Moralność i rozsądek polegają na akceptacji w tym samym stopniu, ograniczającego wpływu siły śmierci, jak i rosnącej płodności siły życiowej – zarówno siły wiążącej i kontrolującej porządek, jak i uwalniającej, transgresywnej siły chaosu.

Czy daje nam to absolutny, niepodważalny, moralny kanon, łatwy zestaw zasad, dzięki którym można oceniać moralność każdego działania? Nie, nie daje. Ale być może ci, którzy szukają absolutnych i łatwych odpowiedzi, nie powinni praktykować czarostwa. Nasza droga nie leży w ostrym świetle dnia ani w nieprzeniknionej czerni nocy, ale w cienistym zmierzchu między nimi. Żyjemy między światami, krocząc krętą ścieżką przez ciągle zmieniający się krajobraz, i tam musimy znaleźć nasze odpowiedzi, nie w zestawie sztucznych absolutów lub fałszywych pewników, które ostatecznie nie mają żadnego związku z naszym życiem, ani z naszymi Bogami.

Przypisy:

1Starhawk, Taniec Spirali Bibliotheca Alexandrina 2016

2Becker, Ernest Zaprzeczanie śmierci Zakład Wydawniczy Nomos, 2016

Tłumaczenie: Velkan

Redakcja: Zuzanna