Kiedy zostałam poddana inicjacji, wyglądało na to, że stare, heteronormatywne ideały cispłciowe, według których mężczyźni inicjują kobiety a kobiety mężczyzn, odejdą powoli w odstawkę.
Minęło dwadzieścia lat, a my ciągle znajdujemy się w tym samym miejscu i kłócimy się na ten sam męczący temat.
Jako wiccanie kpimy z innych religii, które uznają, że spisane przez nie normy pozostają niezmienne, słuszne i wiecznie obowiązujące, niezależnie od współczesnych odkryć naukowych i kanonów etycznych rzucających na nie nowe światło. Zaledwie siedemdziesiąt lat po odwołaniu ustawy zakazującej czarów [w Wielkiej Brytanii] nasza religia utonęła w morzu zbędnych dogmatów.
Istnieje kilka argumentów przemawiających za utrzymywaniem różnopłciowej inicjacji*. Pierwszym z nich jest fakt, że tak czyniono od niepamiętnych czasów. Myślę, że łatwo zrozumieć dlaczego należy wbić szpilę w tę iluzoryczną bańkę. Tradycja jest rzeczą piękną, jednak ślepa wiara odgradzającą nas od sensowniejszych rozwiązań, taką nie jest.
Przez wiele lat argumenty opierały się na zagadnieniu biegunowości. Rozróżnienie płciowe pomiędzy Bogiem (mężczyzną) a Boginią (kobietą) odpowiadało za strumień energii, który był niezbędny do przeprowadzenia inicjacji.
Potem argumenty opierały się na kwestii pociągu seksualnego. Między mną a moim inicjatorem miało istnieć seksualne pożądanie.
Co jednak jeśli jesteś gejem?
Co jeśli jesteś osobą aseksualną?
Co jeśli chcesz zostać inicjowany/-a przez kogoś, z kim nie chciał(a)byś uprawiać seksu z różnych powodów? Albo odwrotnie: chcesz być inicjowany/-a przez kogoś, kto nie jest tobą zainteresowany/-a seksualnie…
Te wszystkie kwestie są dla mnie w pewnym stopniu sprawami bez większego znaczenia.
Nie podzielamy dłużej starych przekonań na temat seksualności i płci. Co się mnie tyczy, nie potrzebuję penisa, żeby ściągnąć na siebie Boga, ani pochwy, żeby ujrzeć w sobie kobietę. Nie uważam także, że równopłciowa inicjacja powinna ograniczać się do tego, czy identyfikujemy się jako osoby homoseksualne, bi- czy panseksualne.
Wiemy, że Alex Sanders inicjował mężczyzn. Tymczasem – pomimo faktu , że uważamy go za jednego z założycieli naszej tradycji – odrzucamy część jego linii inicjacyjnej: mężczyzn, których sam inicjował i których często kochał całym sercem.
Dlaczego? Ze względu na „tradycję”?
Dokładnie przyjrzałam się tradycji gardnerowskiej i starałam się zrozumieć, dlaczego inicjacja krzyżowa stała się kluczową kwestią, tym bardziej, że Gardner wyraźnie zaznaczył, iż matki mogą inicjować swoje córki, a ojcowie swoich synów. Uważał także, że kobieta może w dowolnym momencie przypiąć miecz i odgrywać rolę arcykapłana. Wynika z tego zatem, że może dojść do równopłciowej inicjacji, gdy kobieta inicjuje inną kobietę.
Czy Gardner był homofobem? Czy trzymamy się kurczowo starej, wyświechtanej tradycji, która nam dłużej nie odpowiada? Tradycji opierającej się na homofobicznych wypowiedziach człowieka z 1953 roku?
W dodatku niekoniecznie jego własnych.
Pamiętajmy, że gdy odwołano ustawę o zakazie sprawowania czarów (The Witchcraft Act [1735]), a Gardner rozwijał swoją nową religię, stosunki homoseksualne między mężczyznami były nadal w Wielkiej Brytanii nielegalne. Można było praktykować czarostwo, ale nie można było uprawiać seksu z innym mężczyzną bez narażania się na karę więzienia lub oskarżenie o seksualne przestępstwo.
Gardner wyrażał zgodę na to, by mężczyźni przebywali nadzy razem w tym samym pomieszczeniu. Nie mógł natomiast pozwolić na jakiekolwiek przepływ energii seksualnej między mężczyznami. Zwłaszcza jeśli chciał przestrzegać prawa. Ten wątek wczesnego gardnerowskiego czarostwa, nawiązujący do seksualności sprawiał, że Gardner musiał uważać na to, jak postrzegano jego praktykę.
Myślę, że chłopcy i dziewczęta naprzemiennie stojący wokół kręgu i równopłciowa inicjacja wiązały się właśnie z tym zagadnieniem, a nie z jakimikolwiek pobudkami natury ezoterycznej.
Kiedy Alex Sanders wkroczył na czarowniczą scenę z własną marką czarostwa, homoseksualizm nie był już nielegalny, co oznaczało, że nie było już przeszkód przed tym, aby mężczyźni inicjowali mężczyzn. Dlatego sam Alex inicjował mężczyzn, szczególnie w przypadkach, gdy wiązały go z nimi specjalne więzi.
Zdarza się, że osoby, których uważamy za autorytety lub osoby wpływowe praktykują równopłciową inicjację w swoich liniach inicjacyjnych. Często ludzie, którzy są przeciwni tej praktyce chętnie włączają tamte osoby do ich przestrzeni inicjacyjnej.
Wiele jest osób gotowych przeprowadzać równopłciowe inicjacje, w tym i ja. Lecz nie zaczniemy ich praktykować dopóty, dopóki nie będą one akceptowane szerzej w naszej społeczności. Jest to frustrujące, ponieważ ludzie zaczynają poddawać innych takiej inicjacji, a potem wyciągają ręce mówiąc: „Oto moi równopłciowi nowicjusze, zaakceptujecie ich czy nie?” w nadziei na jakąś zmianę.
Dla mnie wyrządzanie takiej krzywdy osobom proszącym o inicjację jest zbyt poważną sprawą. Przede wszystkim dlatego, że osoby te nie mają pojęcia, jak działa społeczność wiccańska tak długo, jak się w niej nie znajdą, a co za tym idzie – nie mogą podjąć świadomej decyzji czy są gotowe walczyć o swoje prawo do istnienia w gronie naszej społeczności.
Rzadko zdarza się, że nie można znaleźć inicjatora „odpowiedniej” płci. Gdyby tak się działo, zadałbym sobie pytanie, czy jest to kowen, do którego chciałabym dołączyć, skoro nikt ze społeczności nie chce wejść w rolę tej osoby.
Z wielu powodów wprowadzanie zamętu, kiedy nie jest on konieczny wydaje się zbędne.
Widziałam jaką krzywdę wyrządza ludziom fakt kwestionowania ważności ich inicjacji. Nie życzę tego nikomu.
Podczas gdy nikt nie ma odwagi zrobić pierwszego kroku w tej kwestii z ważnych pobudek etycznych, które wymieniłam powyżej, uważam, że dyskusja na ten temat powinna trwać tak długo jak równopłciowa inicjacja nie okaże się pełnoprawnym wyborem dla kandydata lub kandydatki. Nie tylko dlatego, że osoby te są gejami, transseksualistami lub osobami nie binarnymi. Lecz także dlatego, że osoba, która odpowiada za ich przygotowanie jest po prostu tej samej płci co oni.
Powinniśmy dalej prowadzić tę dyskusję. Akceptacja rówopłciowej inicjacji jest słuszną rzeczą. Jest ona ważną kwestią dla dobra przyszłości naszej tradycji.
* Pod pojęciem „równopłciowa inicjacja” rozumiemy fakt inicjowania przez arcykapłana lub arcykapłankę osoby tej samej płci co on lub ona. „Różnopłciową inicjacją” lub „inicjacją krzyżową” nazywać będziemy natomiast fakt, że kapłan lub kapłanka nie jest tej samej płci co osoba poddawana inicjacji [przyp. tłum.].
Spolszczyli: Velkan Morningstar & Abramelin Brodgar